Zakochałam się w nich od
pierwszego wejrzenia.
Przyznajcie, czy to nie jest
genialne? Wystarczy ścisnąć worek cukierniczy, pociągnąć do
góry i wychodzi śliczny kwiatek, dosłownie w sekundę. Żadnego
kombinowania z końcówkami, odpowiednim ułożeniem dłoni... Wydają
się idealnym rozwiązaniem dla dekoratorskich leniuszków, choć w
rzeczywistości nie jest aż tak łatwo. Ale o tym za chwilę.
Czym są rosyjskie tylki?
Przyjęło się nazywać je
rosyjskimi, choć spotkałam się również z informacją, że
pochodzą z Włoch. Opanowały Internet parę miesięcy temu
i od tamtej pory pojawiają się regularnie na zdjęciach słodkości z
całego świata. Podczas gdy tradycyjne tylki służą jako pomoc w
drodze do celu, wyciskając pojedyncze płatki, rosyjskie pomagają
wycisnąć całe kwiaty, głównie tulipany, róże, goździki i
kilka innych, których nie umiem zidentyfikować (jeśli ktoś zna
się na florystyce – niech da znać, chętnie poszerzę horyzonty
:) ). Każdy kwiat występuje w kilku różnych wersjach, różniących
się zagęszczeniem płatków i układem, choć różnice są
niewielkie, co dostrzeżecie na zdjęciach. Są również tylki do
pojedynczych płatków, na przykład do chryzantem, ale dziś
zajmiemy się tymi najpopularniejszymi.
Jak ich używać?
Jak wspomniałam wyżej, użycie
rosyjskich tylek jest bardzo proste – wystarczy włożyć końcówkę
do worka cukierniczego, napełnić go kremem, odciąć nadmiar
torebki, umieścić wylot około 2-3 milimetrów nad powierzchnią
ciasta, ścisnąć worek i pociągnąć powoli do góry. Najlepiej
wyciskać na ciasto już pokryte cienką warstwą kremu, inaczej
kwiatki mogą nie chcieć się przyklejać. Najlepiej wyglądają
kompozycje z kilku różnych kwiatów, przeplatane delikatnymi
listkami. Jeśli chcecie użyć dwóch kolorów kremu, najpierw
nałóżcie go na ścianki worka, a następnie uzupełnijcie środek
inną barwą.
Jaki krem jest najlepszy?
To w zasadzie najważniejsze
pytanie, jakie trzeba zadać, recenzując rosyjskie tylki.
Najważniejsze, aby krem nie był ani zbyt miękki, ani zbyt zwarty.
Do zrobienia tortu na sześćdziesiąte urodziny sąsiadek
wykorzystałam krem na bezie włoskiej (przepis tu) – widać, że
kształty są dokładnie odwzorowane, krem nie zbija się
nieestetycznie i linie są dobrze zarysowane, choć kilka kwiatków
musiałam powtórzyć. Na babeczkach wykorzystałam krem na bezie
szwajcarskiej (tu znajdziecie przepis), który jest bardziej
delikatny i przez to ma tendencję do zbijania się i, brzydko
mówiąc, rozmaślania na cieście. Najczęściej wykorzystuje się
krem maślany w stylu amerykańskim (tu przepis), choć dopiero po
dodaniu większej ilości mleka – wcześniej jest zbyt twardy i
ciężko jest wycisnąć kształt, szczególnie przy cieńszych
wzorach. Najlepiej samemu poeksperymentować z różnymi kremami,
zobaczyć, z czym najlepiej się pracuje i doprowadzić recepturę do
perfekcji. Nie jestem fanką kremu amerykańskiego, więc używam
tego na bezie włoskiej. Sprawdza się dobrze i smakuje o niebo
lepiej.
Gdzie je dostać?
Rosyjskie tylki szybko zdobyły
popularność i można je już znaleźć w polskich sklepach
internetowych i na portalach aukcyjnych. Najczęściej dostępne są
zestawy po 5-10 sztuk, pojedyncze wzory lub duże zestawy po 30-40
sztuk. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy jest potrzebna aż tak duża
ilość – jak pewnie zauważycie na zdjęciach, są one do siebie
dość podobne i zdecydowanie lepiej jest samemu wybrać kilka
pojedynczych, ale różniących się znacznie, niż polegać na
sprzedawcy. Ceny są różne w zależności od miejsca, gdzie chcecie
dokonać zakupu, więc warto poszukać ofert i promocji. Ebay i
Amazon oferują dodatkowo bonusy w postaci worków cukierniczych i
czyścików, ale liczą sobie drożej. Jeśli zależy Wam na niskiej
cenie, sprawdźcie chińskie portale aukcyjne. Zestaw 7 tylek potrafi
kosztować nawet około 20zł, jednak trzeba się uzbroić w
cierpliwość i poczekać około 3-4 tygodni na wysyłkę.
Czy warto używać rosyjskich tylek?
Zdecydowanie tak! Jeśli podobają
Wam się delikatne kwiatowe zdobienia na torcie czy babeczkach –
nie ma się co zastanawiać. Rosyjskie tylki nie wymagają żadnych
umiejętności robienia kwiatów z kremu, choć opanowanie
odpowiedniego nacisku na worek wymaga trochę ćwiczeń. Nie należy
się zniechęcać, jeśli nie będzie wychodzić od razu. Ćwiczenie
czyni mistrza, a rodzina i znajomi na pewno nie obrażą się za
nieco krzywe zdobienia weekendowych wypieków do popołudniowej kawy.
Rosyjskie tylki sprawiają, że można bardzo łatwo i szybko
przygotować pięknie ozdobiony tort i na pewno nie będziecie
żałować zakupu!
Podobają Wam się takie kwiaty z
kremu?
Witam Mnie zachwycił ten sposób :) Jutro będę pierwszy raz za ich pomocą dekorować tort :) Mam nadziej, że się uda :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się udało! :) Pozdrawiam!
UsuńJa robiłam na bezie włoskiej i mi nie wychodzą kwiatki i nie wiem dlaczego??
OdpowiedzUsuńJest pani mistrzynią! Ja się raczej na to nie porwę, ale obejrzeć te śliczności było miło :-)
OdpowiedzUsuń