Jakie jest ciasto idealne?
Każdy
z nas ma inną odpowiedź na to pytanie. Dla jednych – to leciutka
tarta z owocami sezonowymi i jedwabistą pianką z ubitych
białek. Dla drugich – ciężkie, czekoladowe ciasto, nasączone
mieszanką syropu cukrowego i domowej nalewki, z wyrazistym kremem i
kandyzowanymi owocami. Jeszcze inni wolą kruche mazurki, w których
więcej jest dodatków, niż samego ciasta. A kolejna grupa wolałaby
zjeść fit-muffinki z marchewką i otrębami. Czy ktoś z nich
może mieć więcej racji?
Dla
mnie nie jest ważne, jakie ciasto piekę, liczy się intencja. Serce
włożone w wypiek, czas poświęcony na przygotowanie składników,
precyzyjne odmierzanie, planowanie wyglądu zewnętrznego. To radość,
z jaką patrzę na uśmiechnięte twarze tych, którzy jedzą moje
wypieki. To zadowolenie z tego, że sprawiłam komuś radość.
Chcę
myśleć, że jestem niczym Vianne Rocher w filmie „Czekolada” -
szukam tego, co najbardziej zasmakuje i sprawi największą
radość obdarowanemu. Swoimi ciastami sprawiam, że jedzący na
moment zapominają o przyziemnych smutkach, liczeniu kalorii czy
obietnicy „od jutra się odchudzam”.
Jednak
choćbyśmy włożyli całe serce w nasz wypiek, wciąż mnóstwo
rzeczy może pójść nie tak. Stąd moja fascynacja samym procesem
pieczenia, łączeniem składników, reakcjami między nimi. Nikt nie
chce, aby dopieszczone ciasto miało metaliczny posmak, prawda? Ale
temu można zaradzić, jeśli wie się, czego i w jakich ilościach
unikać. Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego w iektórych
przepisach jest soda, a w innych proszek do pieczenia? Dlaczego
kruche ciasto schładzamy przed pieczeniem? Albo dlaczego białka
ubijane w plastikowej misce czasem nie wychodzą, choć na pewno nie
wpadł do nich ani miligram żółtka?
Oczywiście,
nie jestem idealna w tym, co robię. Ale staram się. Walczę sama ze
sobą, by osiągać coraz lepsze efekty i doskonalić się w tym, co
sprawia mi taką radość – pieczeniu. Nie zawsze jest czas, by
odpowiednio schłodzić ciasto. Czasem jest zbyt gorąco i wszystko
rozpływa się w rękach, a czasu na poprawki zabrakło. Jednak każda
wpadka czegoś mnie uczy i na tym blogu chciałabym podzielić się z
Wami tym, co odkryłam na swojej drodze do perfekcji.
Zapraszam
Was, abyście wraz ze mną podążyli tą ścieżką. Bo tak naprawdę
nie liczy się, czy szykujemy drożdżową struclę, sernik czy
quiche. Wpadki się zdarzają, najważniejsze, by wyciągnąć z nich
lekcję na przyszłość i nie poddawać się, a nasza praca
zostanie doceniona.
A jakie jest Wasze ulubione ciasto? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz