Zaczniemy od trzęsienia ziemi – kulinarnej wpadki. :)
W paru miejscach w Internecie widziałam przepisy na bezy z ciecierzycy. A w zasadzie – ubite na wodzie z puszkowanej cieciorki, nazwanej przez autora tej metody, szefa kuchni Joela Roessela, „aquafaba”. Od początku wzbudziły moje zainteresowanie, a raczej wątpliwości. Zastanawiałam się, jak to w ogóle możliwe, jak to działa? Niestety, na odpowiedź będę musiała poczekać — magiczne właściwości wody spod ciecierzycy nie zostały jeszcze zbadane. Roessel dopiero zbiera pieniądze na sfinansowanie porządnych badań laboratoryjnych, lecz jeśli uda mu się zdobyć potrzebną kwotę, być może poznamy szczegółowe działanie tej cudownej wody. Znany jest tylko jej bardzo ogólny skład: skrobia, białka i rozpuszczalne w wodzie części roślinne.
W paru miejscach w Internecie widziałam przepisy na bezy z ciecierzycy. A w zasadzie – ubite na wodzie z puszkowanej cieciorki, nazwanej przez autora tej metody, szefa kuchni Joela Roessela, „aquafaba”. Od początku wzbudziły moje zainteresowanie, a raczej wątpliwości. Zastanawiałam się, jak to w ogóle możliwe, jak to działa? Niestety, na odpowiedź będę musiała poczekać — magiczne właściwości wody spod ciecierzycy nie zostały jeszcze zbadane. Roessel dopiero zbiera pieniądze na sfinansowanie porządnych badań laboratoryjnych, lecz jeśli uda mu się zdobyć potrzebną kwotę, być może poznamy szczegółowe działanie tej cudownej wody. Znany jest tylko jej bardzo ogólny skład: skrobia, białka i rozpuszczalne w wodzie części roślinne.
Bardzo możliwe, że zrobiłam coś źle lub woda, której użyłam,
zawierała zbyt mało któregoś z tych cudownych składników,
niezbędnych do ubicia mikstury. W komentarzach pod przepisami
widziałam wiele głosów, że coś nie wyszło, więc nie jestem
sama. Oglądałam jednak dziesiątki prześlicznych zdjęć, na
których ciecierzycowe bezy nie różniły się zbytnio od
tradycyjnych, więc dla kogoś ta metoda okazała się skuteczna.
Do pewnego momentu wszystko szło dobrze. Po paru minutach ubijania
aquafaba zaczęła gęstnieć i nabierać coraz jaśniejszego koloru,
aż osiągnęła stan miękkich wierzchołków (opadała z mieszadła,
tworząc miękkie górki). Wtedy zaczęłam dodawać cukier, łyżka
po łyżce, jak do tradycyjnych bez (czy bezów? Mamy na pokładzie
polonistów?). Później dodałam odrobinę barwnika spożywczego w
proszku, a także domowy ekstrakt waniliowy zamiast soku z cytryny
(jednak to nie alkohol był powodem wpadki, niektóre przepisy
dopuszczają jego użycie). Ubijałam jeszcze dobre 15-20 minut,
lecz… Nic się nie stało. Miękkie wierzchołki jak były, tak
pozostały i choćbym ubijała jeszcze pół godziny, nic by się z
nimi nie stało.
Postanowiłam jednak zaryzykować. Masa była wodnista, owszem, ale
udało mi się wycisnąć całkiem ładne beziki. Trochę płaskie,
ale nie rozlewały się. Do czasu. Wstawiłam je do piekarnika
nagrzanego do 130 stopni i… Obserwowałam, jak ożywają.
Przyznam, że widok był lekko przerażający. Niemal natychmiast
masa się rozpłynęła, łącząc w skupiska niedoszłych bezików,
a pod szybko twardniejącą skorupką… Wszystko pływało. Widok
przywodził na myśl dziwaczną, błękitnawo-siną biomasę.
Postanowiłam jednak nie panikować i co jakiś czas zerkałam, co z
tego wyjdzie. Niestety, wyszło to, co widzicie nad wpisem.
Prawda, że urocze? Wybaczcie jakość zdjęcia, byłam tak załamana
efektem, że nie pomyślałam o porządniejszym oświetleniu.
Na szczęście pseudo-bezy były jadalne. Smakowały zupełnie jak
klasyczne – słodko, chrupiąco i lekko karmelowo w środku. Nie
były złe, tylko wyglądały jak po ciężkich przejściach. Zostały
jednak zjedzone i wyrzuciłam tylko za mocno przypieczone kawałki
skrystalizowanego cukru.
Czy będę próbować ponownie? Pewnie tak. Kupię ciecierzycę innej
marki i ponowię eksperyment, bo jestem naprawdę ciekawa tej metody.
Jeśli mi się uda, na pewno dam znać!
Przepis, z którego korzystałam, pochodzi z bloga Moje
wypieki. Użyłam lidlowej ciecierzycy z puszki z tygodnia
tematycznego Smaki 1001 Nocy. Sama cieciorka była pyszna, polecam do
sałatek! :)
Tym wpisem rozpoczynam serię „Cmentarzysko przepisów”, gdzie
planuję umieszczać te receptury, które z jakichś powodów się
nie sprawdziły. Jeśli macie zanotowany jakiś przepis, który Wam
nie wyszedł, dajcie znać, chętnie go przetestuję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz