Druga edycja CFP, moja pierwsza jako
uczestnik konkursu. Cytując samą siebie sprzed roku – działo
się!
W tym roku brałam udział w
festiwalu już nie jako zwykły, szary zwiedzający, a zdecydowałam
się wystawić swoją pracę w konkursie, o czym informowałam Was na
Facebooku. W Międzynarodowym Centrum Konferencyjnym znalazłam się
już w piątek i choć prac nie było dużo, już mnie zachwyciły i
upewniły w przekonaniu, że nie można osiadać na laurach – były
jeszcze lepsze, niż w zeszłym roku! Wydawało mi się to
niemożliwe, a jednak – mistrzynie i mistrzowie cukiernictwa z
całego kraju (i nie tylko!) pokazali niesamowity poziom, czego
przykłady możecie podziwiać pod wpisem. Niestety, moja praca
uległa uszkodzeniu w transporcie, dwie z dwunastu babeczek były
praktycznie gołe i musiałam na szybko wykombinować sposób na ich
naprawę. Reszta ucierpiała w mniejszym stopniu, ale na pewno nie
wyglądały tak dobrze, jak na sesji przedwyjazdowej. Mimo to byłam
z nich zadowolona i uważam, że wyróżnienie, jak na pierwszy raz
na konkursie o takiej skali, to duże osiągnięcie.
Podobnie, jak w poprzedniej edycji,
nie dało się znaleźć wspólnej tematyki prac, choć niektóre
były pod pewnymi względami podobne. Od malutkiej chatki hobbita,
przez tort weselny niemal tak wysoki, jak ja, na wirującym torcie 3D
kończąc – wszystkie ciasta konkursowe zachwycały i były
motywacją, by w przyszłym roku zaprezentować coś jeszcze
lepszego! Muszę przyznać, że poziom był bardzo wyrównany, choć
oczywiście niektóre prace wyróżniały się na tle innych. Raz po
raz, przechodząc wśród tych cudów cukiernictwa, obstawiałam
swoich faworytów i… Niemal w każdym przypadku się pomyliłam.
Jestem pewna, że mój sposób oceny różni się od oceny jurorów,
którzy (a w zasadzie „które”) zwracali uwagę na aspekty,
których ja nie brałam pod uwagę. Jednak trochę smutno się
robiło, gdy prace przeze mnie podziwiane nie otrzymały nawet
wyróżnienia, a te, co do których byłam przekonana, że zajmą
miejsce na podium, nie były tak pozytywnie ocenione.
Sporym zaskoczeniem okazała się
nagroda główna, którą otrzymała figurka czarownicy. Jak to
stwierdziła pani Katarzyna Osiecka, przewodnicząca komisji: szukały
z każdej strony i nie znalazły błędów. Zresztą, zobaczcie sami
to cudo!
Osobną kategorię stanowiły ciasta
najmłodszych. W tym roku juniorzy (ponad 30 prac!) pokazali poziom,
którego nie powstydziliby się dorośli adepci sugarcraftingu. Na
szczególne uznanie zasługuje najmłodszy uczestnik konkursu –
miał tylko 4 lata.
Jeśli chodzi o pozostałe atrakcje
festiwalu, jak w poprzednim roku hala była zapełniona wystawcami.
Można było zrobić zakupy, spróbować przepysznej lemoniady,
niezwykle oryginalnych lodów (olej z dyni z pieprzem – mój
faworyt!) lub wziąć udział w warsztatach i pokazach. Na scenie
głównej przez większość czasu coś się działo (poza niedzielą,
kiedy to ekran odmówił posłuszeństwa), w różnych miejscach
mistrzowie branży cukierniczej pokazywali swój kunszt i można było
zdobyć mnóstwo cennej wiedzy. Szczególnie zainspirował mnie pokaz
pani Beaty Tomasiewicz, która przedstawiła podstawy pracy z
papierem jadalnym i tworzenia pięknych kwiatów. Wcześniej
pracowałam jedynie z masą cukrową i prostota wykonania papierowego
kwiatu mnie zachwyciła. W innym miejscu specjaliści z firmy Renshaw
zaznajamiali uczestników z firmową masą, robiąc minitorciki z
motywem Halloweenowym i malutkie dynie. Niedaleko stanowiska
Sweetdecor również cały czas coś się działo, a to prezentacja
mirror glaze, a to podstawy tworzenia kwiatów z kremu maślanego. W
kąciku dziecięcym trwały warsztaty dla najmłodszych.
Krótkim słowem podsumowania,
bawiłam się równie dobrze, co w zeszłym roku, a może nawet
troszkę lepiej, jeśli wziąć pod uwagę emocje, które
towarzyszyły konkursowi. Na pewno wybiorę się na kolejną edycję
CFP, znów wezmę udział w konkursie i tym razem będę mierzyć
znacznie wyżej. Przede mną rok intensywnych ćwiczeń i mam
nadzieję zabrać Was w tę podróż. Z nową, odremontowaną kuchnią
przyszedł nowy piekarnik (jak dziwnie jest piec ciasto i nie musieć
sprawdzać co 5 minut, czy się nie przypala!), a z nim nowe chęci
do działania. Nowy przepis już w piątek, a tymczasem – zostawiam
Was ze zdjęciami!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz